Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

runkom określonym przez Cezara w tym drugim ustępie.
— Nie znasz go?... — spyta! Cagliostro.
— Owszem!... — rzekł Gilbert, patrząc uważnie, — znam go, a raczej poznaję, jako członka Zgromadzenia Narodowego.
— Właśnie!...
— Jeden z najbardziej rozwlekłych mówców lewicy.
— Ten sam!...
— Którego nikt nie słucha kiedy mówi.
— To on!...
— Adwokat z Arras, nieprawdaż?... Nazywają go Maksymilianem Robespierre.
— Doskonale!... Przypatrzno się uważnie jego głowie.
— Patrzę na nią.
— I cóż widzisz?..
— Nie jestem Lavaterem, mój hrabio.
— Ale jesteś jego uczniem.
— Widzę wyraz nienawistny mierności przeciw geniuszowi.
— To znaczy, że i ty także sądzisz go, jak wszyscy... Tak, to prawda, jego głos słaby, trochę przykry; jego chuda, posępna twarz; skóra na czole przylepiona, jak żółty nieruchomy pergamin, jego oko szkliste, które tylko chwilami zielonawy płomień wydaje; to ciągłe naciąganie muskułów i głosu; ta pracowita fizjognomja nużąca swą jednostajnością; to ciągłe oliwkowe ubranie starannie wyczyszczone; tak, to wszystko, rozumiem, mało sprawiać musi wrażenia na Zgromadzeniu, obfitującem w mówców, które ma prawo być wymagającem, wobec lwiej postaci Mirabeau, wobec śmiałości Barnave‘a, wobec ostrych odpowiedzi księdza Maury, wobec zapału Cazalesa, i logiki Sieyesa; ale temu nie zarzucą, tak jak panu de Mirabeau niemoralności; to człowiek uczciwy: nie idzie wbrew zasadom, jeżeli zaś czasem wykracza przeciw legalności, to dlatego, aby stary tekst zabić nowem prawem.
— Ale wkońcu... — spytał Gilbert, — cóż to jest ten Robespierre?...
— Ba!... to arystokrata XVIII wieku!.....Cóż to za Cromwell?... — pytał Strafford, któremu lord — protektor miał uciąć głowę — Piwowar, zdaje się.
— Czy chcesz pan powiedzieć, że grozi mi to samo niebezpieczeństwo, co sir Tomaszowi Wentworth?... — rzekł