Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/1145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Straż pawilonu Zegarowego, to jest schodów głównych, pozostawała pod dowództwem młodego kapitana gwardii narodowej, który na widok całego tego zniszczenia przejęty był, jak się zdawało z wyrazu jego twarzy uczuciem wielkiej litości, ale na którego straszliwe te wypadki nie miały większego wpływu, niż na króla. Około jedenastej w nocy zajęty był zaspakajaniem apetytu czterofuntowym chlebem, trzymanym pod lewą pachą, podczas gdy prawa ręka, uzbrojona nożem, odkrawała nieustannie duże kromki i do ust je przenosiła.
Oparty o jeden z filarów przedsionka, patrzył na przesuwającą się, milczącą procesję matek, żon i córek, które przychodziły oświecone pochodniami, gdzie niegdzie umieszczonemi upominać się o ciała ojców lub synów.
Nagle na widok cienia na wpół osłoniętego, młody kapitan zadrżał.
— Hrabina de Charny... szepnął.
— Cień przesunął się, nie słysząc nic, i nie zatrzymując się wcale.
Kapitan skinął na swego porucznika.
Porucznik podszedł.
— Dyzederjuszu... rzekł, jest tu pewna biedna pani, znajoma pana Gilberta. Przyszła ona zapewne szukać tu męża pomiędzy umarłymi; muszę iść za nią, bo będzie może potrzebowała mojej pomocy. Zostawiam ci dowództwo straży, czuwaj za dwóch!...
— Do djabła!... odpowiedział porucznik, którego kapitan nazwał Dezyderjuszem, a my dodamy mu nazwisko Maniquet — ta twoja pani wygląda na dumną arystokratkę!...
— Bo też to hrabina!... powiedział kapitan.
— Idź więc, będę czuwał za dwóch.
Hrabina Charny minęła już pierwszy zakręt schodów, gdy kapitan zaczął iść za nią, trzymając się z uszanowaniem o jakie piętnaście kroków.
Nie omylił się wcale. Biedna Andrea szukała swego męża,