Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.
MISTRZ GAMAIN.

Ślusarz podniósł kieliszek do wysokości oka i z upodobaniem przyglądał się napojowi.
Potem, kosztując go z zadowoleniem:
— I owszem — powiedział — są ślusarze w Paryżu. Są nawet mistrze. Czy wy należycie do naszego cechu?
— Prawie. Płatnerzem jestem...
— Macie tu jaką swoją robotę?
— Zobaczcie tę strzelbę.
Ślusarz wziął strzelbę z rąk nieznajomego, przyjrzał się jej bacznie, przeczytał nazwisko na lufie i na kolbie:
— Leclerc? — rzekł. — Niepodobna, kolego! Leclerc ma najwyżej lat dwadzieścia osiem, a my obaj zbliżany się do pięćdziesiątki, niech to was nie obraża.
— To prawda... odparł nieznajomy — ja też nie jestem Leclerc, ale nakształt tego... Jestem jego nauczycielem.
— A! doskonale! — zawołał śmiejąc się ślusarz, to tak jak gdybym powiedział: „nie jestem królem, ale nakształt tego“. Jestem bowiem jego nauczycielem.
— Oho! — odezwał się nieznajomy, miałżebym zaszczyt mówić z panem Gamainem?
— W jego własnej osobie.
— Do licha! odezwał się nieznajomy, nie wiedziałem, że mam do czynienia z człowiekiem tak znacznym. Niełatwa to rzecz, zapewne, być nauczycielem królewskim? Trzeba ciągle być w rękawiczkach...
— Ależ nie!... Co do tego, była z nim prawdziwa rozkosz, bo to w gruncie, widzicie, bardzo poczciwy człowiek. Kiedy stanął w kuźni, fartuch zapasał, rękawy od