Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/536

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Francuzkie konstrukcye wielce psują wschodnią postać Algieru. Za pierwszém wejrzeniem to miasto wygląda jakby europejskie, bo aby dostrzedz stare, afrykańskie miasto dejów, potrzeba wzrokiem przebiedz po pierwszym planie, najeżonym domami cztoropiętrowemi, jak latarnia przezroczystemi potrzeba wspiąć się na górę aż do drugiego i trzeciego planu. A i tam jeszcze w pośród domów o białych ścianach poprzebijanych rzadkiemi i wązkiemi otwory, widać wznoszące się znagła długie czworoboczne budynki, przypominające malowniczą architekturę ulicy Lombardów lub przedmieścia Śgo. Dyonizego, oraz kilka pięknych palmowych drzew, co nieruchome odcinając swe zielone wierzchołki od białych domów lub lazurowego nieba, w imieniu zwrotnikowéj wegetacyi, o ile mogą protestują przeciw francuzkiemu wkroczeniu.
Na prawo rozciąga się morze aż do Montpellier, przeskoczywszy wyspę Majorkę. Na lewo, równina Mitidzja od Rassauty aż do Ben-Afrun. Za nami, przylądek Matifu, a za przylądkiem góra Atlas.
Zaledwie zarzuciliśmy kotwicę, a zaraz wyprawiona z portu łódź wypłynęła ku nam.
Niewiedziano tam jeszcze o skutku układów w Melilli. Przybywaliśmy najpierwsi i pilność naszą w tym względzie wynagrodzono, a widoczną rzeczą było że uważać nas będą jako zwiastunów pomyślnych wieści.
I rzeczywiście, wiadomość wywarła wielkie wrażenie w Algierze, a mianowicie na wojsku; bo mieszkańcy, handlarze i spekulanci, tacy sami po tamtéj stronie Śródziemnego morza, jak i gdzieindziej. Niektórzy nawet pytali nas, o jakich to jeńcach mówimy.
Ale oczekiwała nas jeszcze inna przeciwność: marszałka Bugeaud nie było w Algierze: przed kilku dniami wyjechał był lądem do Oranu i zabrał z sobą kilku deputowanych którzy