Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nakryty w pośród piasczystéj i pustéj równiny, obejrzeliśmy się szukając ducha, który ten cud wywołał, lub wieszczki która taką odmianę zrządziła.
Ale najpotężniejszą z wieszczek jest potrzeba, ta surowa macocha żołnierza.
Gdy wybiła szósta godzina, wszyscy jeńcy zgromadzili się, wyjąwszy jednego. Niestety! jednego z pomiędzy tych ludzi nie przypuszczono do braterskiéj uczty: mówiono że się poddał, i miano mu to za występek; bo w Afryce nikt się nie poddaje, lecz zwycięża, polega na placu bitwy, lub wzięty zostaje.
A ten człowiek był się poddał, ten człowiek oczekujący na wyrok wojennego sądu, nie mógł mieć udziału w uczcie.
Mniemano że samotnie zamknięty w chacie, zastrzeli się, skoro huk dział doniesie mu o pierwszym toaście.
Towarzysze ułatwili mu nawet środki ku temu, bo zostawili pod ręką parę nabitych pistoletów. Powiedzmy nawet więcéj, spodziewano się że nie będzie oczekiwał ciążącego nad nim wyroku.
Tak więc w pośród powszechnéj radości, istniał odcień smutku, bo ci ludzie, tak surowi sędziowie pod względem honoru, mniemali że honor ich splamiono. Cóż byliby powiedzieli o kapitulacyi Baylena i o poddaniu się Paryża?
— Siedliśmy do stołu, którego honory czyniono jeńcom i nam.
Pułkownika Courby de Cognord umieszczono po prawéj stronie pułkownika Mac Mahon, mnie zaś po lewéj. Naprzeciw nas siedzieli kommendant Berart i pułkownik Tremblay, a następnie Maquet, Boulanger, Giraud, Desbarolles i Alexander a każdy z nich miał przy sobie jeńca, z prawéj lub lewéj strony.