Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mógł mieć lat dwadzieścia dwa do dwudziestu czterech. Na przybycie nasze niezważał, nieruszył się, pozostał na swojem miejscu, ze spuszczonym wzrokiem, a wązkie i zaciśnięte usta jego najlżejszem nawet tchnieniem nieokazały znaku życia.
Jeden tylko Giraud mógł podjąć się wykonania trafnego rysunku téj szczególnéj osoby.
Panna młoda szła przed nami, bo dzięki janczarom, wszystkich ciekawych zatrzymano na ulicy; na progu stanęła, podano jej szklankę wody którę wypiła, poczem sklankę stłuczono.
Nareszcie weszła; niesiono ją na tronie podobnym do tego który zajmowała u siebie, poczem znowu się zaczęły krzyki muzyka i trwały blisko dziesięć minut.
Podczas tego hałasu, ani panna młoda na tronie siedząca, ani pan młody o ścianę oparty, niedali żadnego znaku życia.
Nakoniec kilka kobiet zdjęło pannę młodą z tronu i zaniosło na łoże.
Po czem firanki zapadły i poproszono wszystkich aby wyszli.
Niewiem czy biedna dziewica znała już dom do którego ją wprowadzono i czy kiedykolwiek widziała swojego małżonka; lecz jeżeli nieznała tego obojga, jakże nieprzyjemnego doznać musiała zdziwienia otworzywszy oczy.
Dom był bardzo ubogi, a małżonek bardzo brzydki.
Wyszliśmy około godziny dziesiątéj, światła już pogaszono, ciekawych rozproszono, ulice były puste; zdawawało się że niby w Robercie Diable zjawiska na znak odwrotu zapadły do swoich grobów, bo już tylko gdzieniegdzie opóźnione upiory czołgały się pojedynczo wzdłuż murów.
Przeszliśmy obok fontanny i ta nawet stała samotna i słychać było tylko sam plusk wody na bruk spadającéj.