Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/429

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzeczywiście, prawie natychmiast usłyszałem z lewéj strony mojéj, szelest kruszonych cierni i głogów; lecz i z dzikiem to samo miało miejsce co i z kulami, słyszałem go ale nie widziałem.
Drugi strzał wypadł z prawéj strony mnie, w końcu kniei, a potem usłyszeliśmy coraz bliższe, okrzyki nawoływaczy i druzgotanie gałęzi.
Zgromadziliśmy się w jedno miejsce ubito szakala i nic więcéj.
Po zerwaniu pierwszego owocu naszych trudów, miano śniadać, kazano więc saysom czekać nas na łące, abyśmy konno mogli dostać się do jadaléj sali; przybyliśmy na łąkę, ale zastaliśmy tam czekające na nas tylko trzy konie.
Przyprowadzono tam wprawdzie i resztę, lecz maurowie i murzyni oczekując na nas, osądzili za rzecz stosowną wyprawić sobie steeple-chase, a nasi gentlemen riders bawili się podług woli.
Szkoda tylko że nie wiedzieliśmy gdzie.
Przybyliśmy więc pieszo na miejsce schadzki, i winienem oddać sprawiedliwość panom Florat i de Saint-Leger, że chociaż jeden był protestantem a drugi katolikiem, zapomnieli jednak o religijnych odcieniach i przybyli — obaj klnąc jak poganie.
Rozpalono wielki ogień, który bez trudu buchnął płomieniem na tych pałających skałach i zamierzono upiec na węglach kawał wołowiny, którą pan Florat miał przy sobie.
Właśnie gdyśmy zaczynali rozkładać zapasy żywności, składające się z szynki, pary czy trojga kurcząt, oraz dwunastu butelek wina, ujrzeliśmy wracających naszych ludzi i nasze korne; ludzie byli zdyszali, zlani potem, znużeni; konie sapiące, pokryte pianą i pochwacone.
Winni, gdy nas spostrzegli, zdumieli, pozsuwali się z koni i jak węże pokryli się w krzaki. — Tylko trzech czy czterech cięż-