Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PIERWSZY ARAB.

Mniéj szczęsliwi niż karawana, zapewne dla tego że chrześcijanie, dopiero po uzyskaniu świadectwa zdrowia, to jest około dziewiątéj z rana, mogliśmy wejść do Tangeru.
Komendant, oczekując téj przepisanéj godziny, zaprojektował nam rybołówstwo w przystani, bo morze należy do wszystkich, brzeg zaś powinniśmy byli zdobywać.
Domyślasz się pani zapewne, iż projekt ten nietylko my ale i cała załoga z wdzięcznością przyjęła.
Bo też rybołówstwo stanowi dla majtka podwójną uroczystość: naprzód bowiem sprawia mu przyjemność, a powtóre w zysku rybę przynosi.
I rzeczywiście ryba jest dopełnieniem świeżéj żywności, a potém kto dwie godziny mókł w wodzie, musi przecież tę rybę winem skropić, komendant zaś musiałby być wielkim barbarzyńcą, gdyby kazał suszyć ciało nieogrzawszy żołądka.
To też w moment przygotowano łódź i wydobyto sieć zgłęb okrętu. Cała załoga, wyjąwszy dwóch ludzi koniecznie na pokładzie potrzebnych, otrzymała urlop na sześć godzin, to jest na czas aż nazbyt dostateczny.
Wsiedliśmy do yoli z panem Vial, który kierował wyprawą; towarzyszył nam Maquet i Rebec; każdy z nas miał dubeltówkę,