poprzedzających swoję panią, mnóstwo budowli, które zdają się brać samą równinę za ogrody; nareszcie, domy te ścieśniają się, tłoczą, składają gęstą massę; przebywamy wał murowany, jesteśmy w Grenadzie.
Przy pięknem nazwisku Grenady, zbudowałaś już pani w swojéj wyobraźni miasto z wieków średnich, w połowie gotyckie, w połowie maurytańskie. Strzela minaretami aż do nieba, otwiera swoje drzwi o wschodnich arkadach i okna kształtu liścia koniczyny, na ulice ocienione baldakinem złotogłowu. Niestety! rozdmuchnij pani ten urok powabny i poprzestań na prostéj i szczeréj prawdzie, prosta i szczera prawda dosyć już jest piękna.
Grenada jest miastem o domach nizkich, o wązkich i krętych ulicach; jéj okna kwadratowe i prawie zawsze bez ornamentów, zamknięte są balkonami żelaznemi z kratą krzyżowaną i niekiedy tak krzyżującą się, że z trudnością rękę przesunąć by przyszło.
Pod te balkony przychodzą wzdychać wieczorem zakochani mieszkańcy Grenady. Z tych balkonów, piękne Andaluzyanki słuchają serenad; bo niech się pani nie myli, jesteśmy tu w prawdziwej Andaluzyi, ojczyznie Almavivów i Rozyn, i wszystko tu jest jeszcze w takim stanie, jak za czasów Figara i Zuzanny.
Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/331
Wygląd
Ta strona została przepisana.