Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od nas, a o piętnaście od naszych przeciwników i zajmował pozycyę szyldwacha, co rozpoznaje patrol.
Gruppa hiszpańska znajdowała się w cieniu, nasza gruppa przeciwnie oświecona była drżącą latarnią. Od światła wymykającego się z niéj błyskały lufy karabinów i ostrza kordelasów.
— Teraz, Desbarollu — mówiłem daléj — chciej zapytać tych panów jakie szczęście zjednało nam zaszczyt ich odwiedzin?
Desbarolles wytłumaczył moje zapytanie.
— Przyszliśmy dać wam pomoc, odpowiedział ten co wydawał się naczelnikiem bandy.
— Oh! doskonale! — odpowiedziałem: — ale zkądże ci panowie dowiedzieli się że potrzebujemy pomocy, ponieważ ani mayoral, ani zagal, nieodstępowali nas?
— W istocie, to prawda, rzekł Desbarolles.
I powtórzył moje zapytanie językiem kastylijskim.
Trudno było odpowiedzieć; dla tego też grzeczni nasi przyjaciele nocni nic nie odpowiedzieli.
— Ojcze — rzekł Aleksander — przyszła mi myśl jedna; obedrzyjmy tych ichmościów.
— Mały Dumas pełen imaginacyi, rzekł Giraud.
— Dalibóg, — rzekł Achard — tak jak jesteśmy, dobrze byłoby wypaproszyć ich zaraz.