Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rękę na ramieniu, i przycisnąłem z pewną siłą, — będziesz miał ze mną sprawę, — dodałem.
— Dobrze, senor, rzekł ścicha maynral.
Obróciłem się znowu do Desbarolla i Giraud.
— Panowie, raz ostatni — rzekłem — powiedźcie, czy jesteście przekonani że nie ma sposobu tu pozostać?
— Mój kochany — odpowiedział Desbarolles — czy znasz to zdanie Sylli, posłużyć może za godło dla oberżystów hiszpańskich.
Je puis parfois changer mes desseins; mes arrets.
Sont comma ceux du sort, ils ne changent jamais.
(Mogę niekiedy zmienić moje zamiary; ale postanowienia moje, równie jak losu, nie zmieniają się nigdy).
— Przepraszam — rzekł Aleksander; — należałoby raczej powiedzieć; ils ne riment jamais (nie rymują z sobą nigdy).
Aleksander jest niewolnikiem rymu, zupełnie wbrew Wolterowi, dla którego wyznać muszę, nie ma całego szacunku, jaki chciałbym w nim widzieć.
— W drogę! senores, w drogę! nalegał mayoral.
— A cóż u djabła, niechże nam dadzą choć szklankę wina; nie powiedzą przecież że nie mają wina; widzieliśmy trzy lub cztéry bukłaki pełne.