Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wysiedliśmy, i przy świetle naszych latarni przeczytaliśmy napis: Posada de Calisto Burgnillos.
Z wielkiém naszém zadziwieniem, wszystko jeszcze było w ruchu w posadzie rzeczonego Calisto. Wnioskowaliśmy, że musiał zdarzyć się jaki wielki wypadek. Nie omyliliśmy się: dwa powozy z Anglikami, stanęły tutaj na trzy godziny przed nami.
Gotowano wieczerzę dla Anglików.
Ah! pani, która jesteś dwakroć raczéj Francuzką niżeli raz, bo jesteś Paryżanką; ah! pani, nie wstępuj w oberżę hiszpańską, kiedy wieczerzę gotują dla Anglików.
Przemowa ta zapowiada: że bardzo zimno nas przyjął, pan don Calisto Burguillos, i oświadczył, że nie ma czasu zająć się ani naszą wieczerzą, ani naszém mieszkaniem.
Na jednę rzecz nie zgadzam się, to jest że kiedy napisano nadedrzwiami, celem zwabienia podróżnych: Posada de Calisto Burguillos, na jednę rzecz nie zgadzam się, żeby miano prawo wypychać za drzwi podróżnych, zwabionych tym napisem.
Poprzestałem więc na grzecznym ukłonie, przed niegrzecznością pana Calisto Burguillos, i zawołałem Giraud.
— Drogi przyjacielu, rzekłem, jest pięć fuzyj w powozie, licząc i karabin Desbarolla. Niech Desbarolles weźmie swój karabin, wy weźcie fuzye,