Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Desbarolles nic niemówił; nie uważał na tok dyskussyi, i myślił o czém inném.
Te cztéry następujące po sobie oświadczenia, połączone z neutralnością Desbarolla, zjednały dla mnie większość tak znaczną, że Achard przymuszony był cofnąć swój wniosek.
Zresztą byłem już na końcu miasta.
Wsiedli więc w koczobryk żółto-zielony, i jechali za mną. Nie trać pani z oka tego koczobryka żółtozielonego, bo mu przeznaczono grać niepospolitą rolę w naszém życiu przyszłém. Umawiając się z konduktorem naszym do Eskuryalu, umówiliśmy się zarazem że nas zawiezie do Toledo.
Przecież coś znaczy pięć lub sześć dni, jakie przepędzić mieliśmy w tym powozie.
Muły nasze nie podały nam z razu wysokiego wyobrażenia o swojéj chyżości; droga, która okropna bydź musi w każdym czasie, szkaradnie rozmiękła od deszczu. Wysiedliśmy więc i szliśmy pieszo długą cienistą aleją, co wyprowadziła nas w pole, przez dwie lub trzy bramy, których użytku szukaliśmy nadaremno.
Pole to, podobnie jak pod Rzymem, przedstawia w téj saméj chwili gdy wejdziemy na nie, widok pustyni: tylko, na polach Rzymskich rośnie trawa; na polach Madryckich rosną kamienie.