Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kilka dusz litościwych, probowało rozerwać dwoje zwierząt, ale bezskutecznie, co margrabiny przyprowadzało do rozpaczy.
Postanowiłem odegrać rolę bożka starożytnego, mój kabryolet zastąpił machinę, Oparłem się o przód, i rzekłem:
— Proszę mi podać dwoje psów.
— Ach! panie, ratuj mojego pieska! krzyknęła margrabina, składając ręce.
— Pani, odpowiedziałem skromnie, zrobię co będę mógł.
Przyniesiono mi tę parę. Ponieważ wcale nieznałem bul-doga, a zatém niemiałem żadnéj z nim poufałości, owinąłem mu więc ogon chustką, i przez chustkę ugryzłem go gwałtownie.
Piesek oderwał się jak owoc dojrzały, spadł na ziemię i pobiegł do pani; gdy tymczasem bul-dog, kurcząc się z bólu, krwawemi oczyma i z pyskiem otwartym, szukał gdzieby się wpić do mojéj osoby.
Ale znalem moje rzemiosło odrywacza bul-dogów, — milord mnie nauczył. Cisnąłem więc psa o dziesięć kroków, i rzekłem głośno: do Instytutu!
— Ach! — rzekła jakaś stara pani — niedziw że ten pan taki mądry, on członek akademii.
We trzy dni potém, stara margrabina, odkrywszy prawdziwą moję professyę i prawdziwy mój adress, ofiarowała mi swoje serce i rękę. Gdybym się z nią