Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

telnie, spojrzał do koła, późniéj chodem ciężkim już od konania, obrócił się ku koniowi.
— Widzisz! rzekł Rocca, widzisz!
W rzeczy saméj, przyszedłszy do nieżywego konia, byk upadł na kolana, wydał ryk żałosny, zgiął tylne nogi podobnie jak przednie, i położył się trzymając jeszcze tylko głowę podniesioną.
Wówczas cachetero wyszedł z korytarza, przyczołgał się aż do byka, podniósł sztylet i uderzył.
Piorun nie byłby prędszym. Głowa odpadła nie zadrgnąwszy nawet: byk skonał nie wydawszy jęku.
Wnet muzyka zabrzmiała na śmierć byka.
Na głos téj muzyki, otworzyły się drzwi, weszły cztery muły ciągnące coś nakształt wozu.
Muły niknęły pod przepysznemi aparejos, które jaśniały mnóstwem kokard jedwabnych, brzęczały dzwoneczkami.
Zaczęto od przywiązywania do wozu jednego po drugim, trzech koni zabitych, które muły uniosły z szybkością błyskawicy.
Potém przyszła koléj na byka, który zniknął także bramą śmierci.
Za nim zamknęła się brama.
Cztéry długie linije pozostały na piasku, całkiem krwią zbroczone; linije te nakreśliły nieżywe konie i byk.
Tu i ówdzie w cyrku, widać było jeszcze inne plamy czerwone.