Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/690

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwalał twój rozum i pomysłowość, gdybym nie był zmuszony uwielbiać twoje serce.
I wyciągnął ręce do d‘Artagnana.
— Czyż lis ma genjusz, Athosie?... — rzekł gaskończyk, wzruszając ramionami; — nie potrafi chrupać kury, zmylić pogoń myśliwych i znaleźć swoją drogę tak w dzień, jak w nocy, ot i wszystko. Czy dobrze? zgadzasz się?
— Zgadzam.
— Zatem podzielmy pieniądze — podjął d‘Artagnan — Grimaud, ile tam pozostało?
— Sto osiemdziesiąt i pół luidora, proszę pana.
— Tak myślałem... Dzielmy tedy pieniądze i jedźmy.
Czterej przyjaciele poczęli ściskać się i całować jeden drugiego. Ludzie ci, złączeni w uścisku braterskim, jedną tylko duszę w tej chwili posiadali.
Blaisois i Grimaud mieli iść z Athosem i Aramisem.
Mousqueton wystarczał dla Porthosa i d‘Artagnana.
Jak zawsze tak i teraz, podzielono się pieniędzmi z braterską skrupulatnością; następnie po ostatniem uściśnieniu i zaprzysiężeniu wiecznej przyjaźni, czterej szlachcice rozstali się i poszli w swoją drogę. Długo jeszcze oglądali się za sobą i posyłali serdeczne słowa, które echa powtarzały po górach.
Nakoniec stracili się z oczu...
— Sacrebleu! d‘Artagnan — przemówił Porthos — muszę ci to od razu powiedzieć, nie umiem bowiem chować w sercu urazy do ciebie, nie poznawałem cię w całej tej sprawie.
— Dlaczego?... — zapytał d’Artagnan z chytrym uśmiechem.
— Dlatego, że jeżeli jak powiadasz, Athosowi i Aramisowi grozi niebezpieczeństwo, to pocóż ich opuszczać? Przyznam się, iż byłem gotów udać się z nimi, a nawet teraz chciałbym ich dogonić i strzec, pomimo wszystkich Mazarnich tej ziemi.
— Miałbyś istotnie słuszność, Porthosie, gdyby tak było, lecz dowiedz się wprzód jednej małej rzeczy, która chociaż jest bardzo maleńką, zmieni do szczętu twoje przekonania. Otóż, nie tym panom grozi niebezpieczeństwo, a nam samym, kochanku; nie przez żadną obojętność ich opuszczamy, lecz ażeby ich nie kompromitować.
— Naprawdę?... — rzekł Porthos ze zdziwieniem.