— U króla?... — zawołał Athos.
— Tak, panowie, u króla. Pan Grosslow tego wieczora jest na straży przy Jego Królewskiej Mości i, ażeby się rozerwać na dyżurze, zaprasza nas do kompanji. Pójdziemy więc do Grosslowa, my ze szpadami, wy ze sztyletami; we czterech poradzimy sobie z tymi ośmiu głupcami i z ich dowódcą idjotą. Cóż ty na to, panie Porthos?...
— Powiadam, że to bardzo łatwe — rzekł Porthos.
— Przebierzemy króla za Grosslowa; Mousqueton, Grimaud i Blaissois poczekają na nas z końmi na zakręcie pierwszej ulicy i przed świtem będziemy o kilkanaście mil od miasta?... A co?... czy dobrze pomyślane, Athosie?...
Athos położył obie ręce na ramionach d‘Artagnanowi i spojrzał nań ze spokojnym i łagodnym uśmiechem.
— Oświadczam ci, przyjacielu — wyrzekł — że niema na świecie istot, które mogłyby ci dorównać w szlachetności i odwadze: kiedy my mieliśmy cię za obojętnego dla naszych cierpień, ty tylko z pośród nas znalazłeś, czego nam potrzeba. Powtarzam ci więc, d‘Artagnanie, jesteś najlepszym z nas. D‘Antagnanie, błogosławię cię i kocham cię, jak drugiego syna.
— No! że ja tego nie wymyśliłem?... — wyrzekł Portohs — a przecie to takie proste! — dodał, uderzając się po czole.
— Ale — odezwał się Aramis — jeżeli dobrze zrozumiałem — to zabić mamy wszystkich, nieprawdaż?
Athos drgnął i zbladł.
— Mordieux!... — wyrzekł d‘Artagnan — tak, myślałem długo nad tem, czy nie da się tego uniknąć, ale nie znalazłem środka.
— Tak — dodał Aramis — tu nie można targować się z położeniem; jakże się weźmiemy do rzeczy?
— Mam plan dwojaki — odpowiedział d‘Artagnan. — Jeżeli wszyscy czterej razem się zbierzemy, wtedy na moje hasło, a będzie niem wyraz „nareszcie“, każdy z was zatopi sztylet w sercu żołnierza, najbliżej stojącego, mamy więc na początek już czterech ludzi nieżywych; siły stają się równe, bo znajdziemy się czterej przeciw pięciu; tych pięciu poddaje się i związujemy ich, albo też broni się, a wtedy zabijamy ich wszystkich; gdyby jednak amfitrjon masz zmienił przypadkiem projekt i przyjął tylko Porthosa i mnie, o! wtenczas trzeba będzie działać dwa
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/585
Wygląd
Ta strona została przepisana.