Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dałoby zatrzymać księcia w drodze? Gondy po krótkim namyśle odpowiedział:
— Pozwól mu przyjechać.
— Czyż to nie koniec jeszcze?... — zapytał Rochefort.
— Dobryś, kochany hrabio, dopiero zaczęliśmy!
— Skąd pan to wnosisz?
— Znam dobrze królowę; nie zechce ona zostać zwyciężoną.
— Czy przygotowuje jaką niespodziankę?
— Tak sądzę.
— Czy wiesz co pewnego?
— Wiem, że pisała do brata królewskiego, aby wracał jak najprędzej.
— A! to tak — rzekł Rochefort — w takim razie zgadzam się na powrót pana de Beaufort.
Tego samego dnia, gdy się odbyła powyższa rozmowa, rozeszła się pogłoska, że książę Orleański powrócił. Nic w tem nie było nadzwyczajnego, a jednak wszyscy powtarzali tę wiadomość z komentarzami rozmaitemi. Mówiono, że pani Longueville, której książę się zwierzył, jako siostrze, wygadała się niebacznie o jakichś strasznych zamiarach królowej. Zaraz po przybyciu księcia, mieszczanie, kupcy znaczniejsi i przywódcy dzielnic zbuntowanych zebrali się i radzili, co następuje:
— Moglibyśmy przecie porwać króla i umieścić w Ratuszu. Źle czynimy, pozwalając wychowywać go naszym wrogom, psują go tylko i bałamucą. Gdyby tak naprzykład pan koadjutor zajął się jego wychowaniem, wpoiłby weń zasady narodowe i nauczył kochać swój lud.
W nocy już zaczęto się burzyć, a rano zjawiły się płaszcze szare i czarne, patrole, złożone z mieszczan zbrojnych, i gromady żebraków.
Królowa spędziła noc na naradzie z księciem Orleańskim; o północy wprowadzono go do modlitewni, a o piątej rano wyszedł stamtąd. Zaraz też królowa udała się do kardynała. Ona się jeszcze spać nie położyła, a on już właśnie wstał. Układał odpowiedź do Cromwella; żądał od Mordaunta dziesięciu dni, a sześć już upłynęło.
— Kazałem mu trochę czekać — myślał — lecz Cromwell wybaczy, wie on, co to jest rewolucja.
Odczytywał z uwagą pierwszy paragraf swego dzieła,