Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dowiedziałem się, że została zamordowana przez tego krewnego, przy pomocy czterech przyjaciół; dowiedziałem się nareszcie, że zostałem zdegradowany ze szlachectwa i odarty z majątku przez króla Karola I-go.
— A!... teraz rozumiem już, dlaczego służysz Cromwellowi. Nienawidzisz króla.
— Tak, nienawidzę go!.. Eminencjo! Wyraz szatański, z jakim te słowa wypowiedziane zostały, mocno zadziwił kardynała; twarze pospolite krwią się zabarwiają, na oblicze zaś młodzieńca napłynęła żółć, nadając jej barwę nieledwie zieloną.
— Straszne są twoje dzieje, panie Mordaunt, wzruszyły mnie one do żywego; szczęście twoje, iż służysz Panu Wszechmocnemu. Winien ci on dopomóc w poszukiwaniach twoich. My na naszem stanowisku dużo miewamy wiadomości!...
— Ekscelencjo, pies rasowy niech tylko raz wpadnie na ślad, trafi z pewnością, do końca.
— Chcesz może, bym pomówił z owym krewnym, o którym mi wspomniałeś? — odezwał się Mazarini, pragnąc zjednać sobie przychylnego w otoczeniu Cromwella.
— Dziękuję, mosiniorze, ja sam będę z nim mówił.
— Wszak powiedziałeś, że cię źle traktował?
— Obejdzie się ze mną lepiej za pierwszym razem, gdy się z nim zobaczę.
— Masz więc sposób, aby go zmiękczyć?
— Mam taki, żeby się mnie obawiał.
Spojrzał na niego Mazarini, lecz błyskawica, tryskająca z oczu młodzieńca, zmusiła go do spuszczenia głowy, a, nie chcąc przedłużać tej rozmowy, otworzył list Cromwella. Oczy młodzieńca zwolna stawały się znowu przyćmione, szkliste, jak zazwyczaj; aż zapadł w głęboką zadumę.
Po przeczytaniu początkowych wierszy, Mazarini spojrzał z pod oka na Mordaunta, czy nie śledzi czasami jego fizjognomji, lecz, dostrzegłszy jego zupełną obojętność, szepnął zcicha, wzruszając ramionami:
— Powierziajże tu sprawy ludziom, którzy jednocześnie swoje załatwiają. Zobaczymy, czego w tym liście żądają ode mnie.