Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiązków. Bywam jeszcze obecny przy egzekucjach, ale sam ich nie wykonywam, o nie!...
— Więc się brzydzisz swym stanem?
Kat westchnął głęboko.
— Dopóki zabijałem ludzi w imieniu prawa i sprawiedliwości, — rzekł — mój stan pozwalał mi sypiać spokojnie, pod opieką sprawiedliwości i prawa, ale od tej pory okropnej, kiedy posłużyłem za narzędzie zemście prywatnej, kiedy podniosłem miecz z nienawiści dla stworzenia bożego; od tego dnia...
Kat zamilkł, potrząsając głową z wyrazem rozpaczy.
— Mów — wyrzekł mnich, który usiadł przy łóżku rannego i z ciekawością już zaczynał się przysłuchiwać widocznie zajmującemu go opowiadaniu.
— O!... — wykrzyknął umierający z uniesieniem boleści, oddawna powstrzymywanej, która wreszcie wybuchła — a przecież starałem się zagłuszyć te wyrzuty sumienia dobremi uczynkami przez lat dwadzieścia; pozbyłem się okrucieństwa, właściwego ludziom, przelewającym krew; przy każdej sposobności życie swe narażałem dla ocalenia życia tych, którzy znajdowali się w niebezpieczeństwie, i zachowałem na świecie sporo istot, wzamian tej, którą zgładziłem ze świata. Nie dość na tem; pieniądze, zebrane na mej posadzie, rozdałem ubogim, bywałem stale w kościele, a ludzie, którzy naprzód uciekali przede mną, przyzwyczaili się do mnie. Wszyscy mi przebaczyli, byli nawet tacy, co mnie polubili, ale zdaje mi się, że Bóg mi nie przebaczył, bo wspomnienie tej egzekucji ściga mnie bezustanku, bo co noc zdaje mi się, że widzę przed sobą widmo tej kobiety.
— Kobiety?... Więc zamordowałeś kobietę?
— I ty także, mój ojcze!... — zawołał kat — i ty także używasz słowa, jakie huczy mi w uszach; zamordowałeś!... Więc ja zamordowałem, nie zaś egzekucji dokonałem; jestem więc mordercą, nie zaś sługą sprawiedliwości!
I zamknął oczy, wydając jęki. Mnich bał się widocznie, ażeby nie umarł, nie powiedziawszy nic więcej, bo żywo podchwycił:
— Mów pan dalej, ja nic nie wiem... nic, dopiero kiedy skończysz opowiadanie, Bóg i ja cię osądzimy.
— O! mój ojcze!... — mówił dalej kat, nie otwierając