Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, tak — bąkał sobie pod nosem — zaraz się gorączkować pierwszego dnia, jutro zamiast szesnastu mil, zrobi się ośm, pojutrze cztery, a za trzy dni będzie się w łóżku. O! wszyscy ci młodzi panicze to fanfarony.
Jak widać Olivan nie był wychowany w szkole Planchetów i Grimaudów. Raul w samej rzeczy czuł się znużony, ale chciał wypróbować swych sił i, wykarmiony zasadami Athosa: — słyszał od niego o jeździe po dwanaście godzin bez dłuższej przerwy — nie chciał pozostać daleki od swego wzoru. D‘Artagnan, ten człowiek żelazny, jakby złożony tylko z nerwów i muskułów, przejął go także zachwytem.
Jechał więc wciąż dalej, coraz to przyśpieszając biegu konia. Droga ciągnęła się malowniczo nad jeziorem; wtem z wierzchołka pagórka Raul spostrzegł przed sobą rzekę. Mały oddział ludzi na koniach znajdował się na brzegu i wsiadał na prom.
Raul nie wątpił już, że to ów szlachcic i jego świta; krzyknął, ale zbyt daleko był, ażeby go mogli usłyszeć. Wtedy zmusił konia, pomimo zmęczenia, do galopu, ale grunt falisty znów mu zasłonił widok podróżnych, a kiedy się dostał na nowe wzgórze, prom już odbił i posuwał się ku przeciwległemu brzegowi. Raul, widząc, że nie zdąży już na prom razem z podróżnymi, zatrzymał się, czekając na Olivana. W tejże chwili rozległ się krzyk, jakby od strony rzeki.
Raul zwrócił się w stronę, skąd pochodził ten krzyk i, przysłoniwszy oczy ręką, bo go oślepiał blask zachodzącego słońca, zawołał:
— Olivanie! co się tam dzieje?
Rozległ się drugi krzyk, jeszcze bardziej przenikliwy.
— O! panie!... — rzekł Oivan — sznur u promu się zerwał i łódź się przechyla. Ale co to? Coś się szamocze w wodzie.
— O! tak — zawołał Raul, wlepiając wzrok — w punkt rzeki, który promienie słoneczne oświetlały wspaniale — koń i jeździec!...
— Topi się!... — zawołał Olivan.
Raul również nabrał pewności, że to jakiś człowiek tonął. Spiął konia, ostrogi zapuścił mu w brzuch, a zwierzę, rozjuszone bólem, popędziło, jak szalone, i wskoczyło do rzeki, aż fala plusnęła spieniona.