żnej Orleańskiej. Obawiając się, aby pierwszy opatrunek nie był niezręczny, pośpieszam prosić cię, panie, o radę.
— Poślij czemprędzej do Blois, Raulu! albo raczej dosiądź sam konia i pędź co tchu stanie.
Raul się pokłonił.
— Lecz gdzież jest Ludwika?... — zapytał hrabia.
— Przywiozłem ją tutaj, i umieściłem u żony Charlota, która tymczasem obłożyła jej nóżkę zimną wodą.
Po wyjaśnieniu tem, dającem pretekst do powstania z miejsc, goście pożegnali Athosa; stary książę de Barbé jedynie, jako dawny przyjaciel domu La Vallierów, poszedł odwiedzić Ludwikę, która tonęła we łzach, lecz, zobaczywszy Raula, otarła piękne oczy i uśmiechnęła się natychmiast. Książę ofiarował się odwieźć Ludwikę do Blois.
— Słusznie — rzekł Athos — prędzej dostanie się do matki; ty zaś, Raulu, pewnie winien jesteś w tym wypadku przez roztrzepanie swoje...
— O! panie, upewniam cię... — wyszeptał Raul.
— Pojedziesz jednak do Blois — dobrotliwie mówił dalej hrabia — przeprosisz od siebie i ode mnie panią de Saint-Remy i zaraz powrócisz.
Na twarz młodzieńca wróciły rumieńce; pytająco spojrzał ma hrabiego, a, wyczytawszy z niej przyzwolenie, wziął w silne ramiona dziewczynkę, której śliczna główka, napół zapłakana, napół uśmiechnięta, spoczęła na jego ramieniu, i złożył ostrożnie w powozie; potem skoczył na konia z wdziękiem i zręcznością skończonego jeźdźca i, skłoniwszy się Athosowi i d’Artagnanowi, popędził, jak strzała, aby zrównać się z drzwiczkami karety, w której wnętrze wzrok jego utkwiony był ustawicznie.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/138
Wygląd
Ta strona została przepisana.