Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ton, spoglądając bardziej jeszcze błagalnie, niż poprzednio, w stronę d‘Artagnana.
— Co robić, biedny mój Moustonie?... — odezwał się d‘Artagnan — fatalność...
Pomimo całej przezorności, jakiej użył d‘Artagnan, by nazwać go według jego życzenia, cios dla Mousquetona był okrutny, tak straszny, że nawskroś wzburzony wyszedł, zapomniawszy zamknąć drzwi za sobą.
— Poczciwy Mousqueton nie posiada się z radości — odezwał się Porthos tonem, jakiego musiał użyć Donkiszot, by zachęcić Sansza do osiodłania mu siwki na ostatnią wyprawę.
Dwaj przyjaciele, pozostawszy sami, poczęli gwarzyć o przyszłości, budując zamki na lodzie. Stare wino Mousquetona ukazywało d‘Artagnanowi przyszłość, jaśniejącą poczwórnemi i zwyczajnemi pistolami, a Porthosowi wstęgę błękitną i płaszcz książęcy. Faktem jest, że zasnęli wsparci na stole, i dopiero służba musiała ich nakłaniać do położenia się do łóżka.
Nazajutrz jednak odżył Mousqueton, dzięki d‘Artagnanowi, który mu oznajmił, iż wojna prawdopodobnie toczyć się będzie wśród murów Paryża i w pobliżu pałacu du Vallon, który był tuż przy Corbeil, w Bracieux, które leżało blisko Melun, i w Pierrefonds, znajdującem się pomiędzy Compiégine i Villiers-Cotterets.
— Jednak zdaje mi się, że niegdyś... — nieśmiało rzekł Mousqueton.
— O!... — przerwał mu d‘Artagnan — dzisiaj nie tak się wojnę prowadzi, jak niegdyś. Teraz chodzi o sprawy polityczne, zapytaj Plancheta.
Poszedł Mousqueton po objaśnienia do starego przyjaciela, który co do joty potwierdził słowa d‘Artagnana; to tylko od siebie dodał, że w obecnej wojnie jeńcom grozi szubienica.
— Do paralusza!... — zaklął Mousqueton — zdaje mi się, że wolę oblężenie Roszelli.
Porthos zaś, rozkazawszy zabić koźlątko dla gościa swego, poprowadził go z lasu na górę, a z góry do stawów swoich, zapoznał go z chartami swojemi, ze sforą, Gredinetem i wszystkiem, co tylko posiadał, ponowił trzy wspaniałe uczty i zasięgnął ostatecznych informacyj