Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

należy wątpić, że w podobnej sprawie Bokstel lub śmiertelny wróg van Baerle’a postępowałby z nim pod jednym sztandarem.
Van Baerle w krótkim czasie widział swoje usiłowania uwieńczone pomyślnym skutkiem; o nim tylko mówiono w świecie tulipanowym, Bokstel zaś został zupełnie zapomniany. Korneljusz poświęcony wyłącznie uprawie, sadzeniu, hodowaniu tulipanów uwielbiany przez wszystkich miłośników tych kwiatów, nie domyślał się nawet, że strącił z tronu nieszczęśliwego sąsiada; po dwóch latach bowiem doczekał się tak cudownych wypadków, że nikt ze śmiertelnych oprócz Szekspira i Rubensa, nie mógł poszczycić się, że stworzył więcej.
Żeby mieć wyobrażenie o jednym z potępionych Danta, potrzeba było widzieć Bokstela w tym czasie. Gdy bowiem van Baerle uprawiał ziemię, sadził, polewał, przyklęknąwszy napawał się rozkoszą przypatrywania każdej żyłce kwitnącego tulipanu, Bokstel ukryty za drzewem muru granicznego, śledził z iskrzącym wzrokiem zawiści każdy krok, każde poruszenie swego sąsiada, i gdy wydawał mu się zadowolonym, spostrzegłszy uśmiech na jego twarzy lub pogodne spojrzenie, wtedy obarczał go tysiącznemi złorzeczeniami, pragnąc śmiertelnym jadem przekleństw zatruć niewinne rośliny, źródła rozkoszy swego przeciwnika.
Bokstel nie ograniczył się na śledzeniu czynności van Baerla, zapragnął nadto śledzić postępy uprawy kwiatów, będąc prawdziwym miłośnikiem w duszy i arcydzieła sąsiada nie mogły być dla niego obojętnemi.
Kupiwszy teleskop w tym celu, mógł równie jako właściciel, badać najlżejsze zmiany kwiatu, od chwili, gdy wypuszcza w pierwszym roku blady pączek, zaledwie dostrzeżony nad ziemią, aż do perjodu pięcioletniego, w którym zaokrągla się powabnie elipsoida kielicha i przybiera barwę niewyraźną prawie, lecz dla oka znawcy dostateczną dla ocenienia jej piękności.
Ileż to razy nieszczęsny zazdrośnik, pochylony nad drabiną widział tulipany oślepiające go swoją okazałością; wtedy dręczyła go gorączka zawiści, ta choroba trawiąca płuca i zamieniająca serce w miljardy jaszczurek pożerających się wzajemnie, obrzydłe źródło okropnych cierpień.
Ileż to razy wśród tych katuszy niepodobnych do okre-