Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzył w twarz naszego Michała-Anioła. Tego było za nadto: za książęcy tytuł nawet nie wyjechałbym z człowiekiem, co podniósł rękę na mego wielkiego mistrza. Pozostałem więc we Włoszech a z Włoch zamiast udać się do Anglii, przybyłem do Francyi.
— A Francya, dumna z twojego wyboru, Benvenuto, starać się będzie, byś nie żałował swej ojczyzny.
— O! ojczyzną moją jest sztuka a moim monarchą będzie ten, co mi każe wykonać najbogatsze dzieło.
— A czy masz teraz w głowie jaką piękną kompozycyę, Cellini?
— O! tak, Najjaśniejszy Panie, Chrystusa; nie Chrystusa na krzyżu, lecz Chrystusa w całej chwale i blasku; będę się starał, ile możności, naśladować tę nieskończoną piękność, w jakiej mi się On ukazał.
— Jakto! — spytała Małgorzata sceptyczka, śmiejąc się — a więc, oprócz królów ziemskich, widziałeś także i króla niebios?
— Tak, pani — odrzekł Benvenuto z prostotą dziecięcia.
— O! opowiedz że nam i to także — prosiła królowa Nawarry.
— Chętnie, pani — odpowiedział Benvenuto Cellini z pewnością znamionującą, że ani myślał