Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/724

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwycięztwem, gdyż Jakób Aubry wydał westchnienie żałośniejsze niż poprzednie i rzucił się na łoże przygnębiony zupełnie.
Zaledwie się położył, usłyszał stąpanie na schodach.
Kroki się zbliżały, klucz zaszeleściał w zamku, rygle zatrzeszczały, drzwi obróciły się na zawiasach i dwaj urzędnicy sądowi ukazali się w progu; był to sędzia kryminalny i pisarz jego.
Nieprzyjemne wrażenie jakiego Aubry z powodu tych odwiedzin doznał, złagodzone zostało niejako gdy poznał te same oblicza, przed któremi wczoraj stawał w sprawie Gerwazy.
— A, a! mój młodzieńcze — odezwał się sędzia poznając Jakóba Aubry, nakoniec udało ci się dostać do Chatelet? W istocie gracki zuch z ciebie. Uwodzisz dziewczęta i pojedynkujesz się z wielkiemi panami! Lecz tym razem miej się na baczności, bo do biesa! życie szlachcica droższem jest jak honor szwaczki, i nie skończy się na karze dwudziestu su paryzkich.
Jakkolwiek te wyrazy wydawały się groźnemi, głos jednak sędziego uspakajał cokolwiek więźnia.
Człowiek ten z wesołem obliczem, od którego los jego zależał, nie mógł jak przynajmniej wyobrażał sobie, być zwiastunem złego.