Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/707

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przeciwnie, mam je tu — odpowiedział Askanio wskazując na piersi.
— O to co innego! dajże mi je, ażebym doręczył Celliniemu.
— Nie mogę tego uczynić Jakóbie.
— Z powodu?
— Ponieważ nie wiem jaki z niego użytek chce zrobić Benvenuto.
— Zapewnie chce za jego pomocą oswobodzić cię..
— A tem samem zgubić księżnę! Nie Aubry, nie stanę się przyczyną zguby kobiety.
— Lecz ta kobieta pragnie twojej; ta kobieta nienawidzi cię; nie, mylę się, ta kobieta ubóstwia cię...
— I ty chcesz ażebym za to przywiązanie...
— Lecz to na jedno wychodzi jakby cię nienawidziła, ponieważ ty jej nie kochasz, a przytem ona jest przyczyną wszystkiego złego.
— Jakto?
— Ona kazała uwięzić cię i porwała Blankę.
— Kto ci to powiedział?
— Nikt, lecz któż inny mógłby się tego dopuścić?
— Zapomniałeś o prewocie, o hrabim d’Orbec, o Marmagne, któremu jakeś sam wyznał, odkryłeś wszystko.