męczennika, wyznającego tylko zbrodnie innych i modlącego się za swoich prześladowców.
Jakkolwiek Jakób Aubry mało był wrażliwym, ukląkł wszakże i przypomniał sobie modlitwy w dziecinnym wieku odmawiane.
Po skończenia spowiedzi ksiądz przykląkł przy umierającym, prosząc go o błogosławieństwo.
Starzec uśmiechnął się pogodnie, uśmiechem wybrańca Bożego i wyciągnąwszy jednę rękę nad głową księdza, a drugą nad Aubrego, wydal głębokie westchnienie i w znak się przechylił.
„Westchnienie to było ostatniem.
Ksiądz oddalił się jak przyszedł, to jest w towarzystwie dwóch kleryków, poczem więzienie przez chwilę oświetlone gromnicą, znów zwykła ciemność zaległa.
Jakób Aubry pozostał sam z trupem.
Było to smutne towarzystwo, zwłaszcza z powodu nastręczających się uwag. Ten człowiek, który skonał przed chwilą, wszedł do więzienia niewinny i wyszedł z niego po upływie lat dwudziestu, wyprowadzony przez śmierć, tę powszechną oswobodzicielkę ludzi.
Wesoły uczeń po raz pierwszy znajdował się wobec ważnej i okropnej myśli, po raz pierwszy
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/696
Wygląd
Ta strona została przepisana.