Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drżąc na każde skrzypnięcie drzewa pod jego nogami; wkrótce też poczuł powiew powietrza, potem deszcz twarz mu skropił, aż nareszcie znalazł się na tarasie.
Ponieważ zaś od kwadransa był w najgłębszej ciemności, mógł zatem natychmiast osądzić czego się obawiać lub spodziewać można.
Szala przeważała na stronę nadziei.
Szyldwach dla zabezpieczenia się od deszczu, schronił się do budki.
Ponieważ zaś szyldwachy na zamku Świętego Anioła, umieszczeni byli nie dla strzeżenia tarasu, lecz dla zwracania uwagi na fosy i okolice, a tył budki był właśnie na przeciwko schodów, przez które wszedł Benvenuto Cellini.
Benvenuto Cellini przyczołgał się jak najciszej na rękach ku punktowi tarasu, najwięcej oddalonemu od szyldwacha.
Tam przymocował koniec swej liny do starożytnej cegły wmurowanej w tem miejscu, i wystającej prawie na sześć cali; następnie upadłszy po raz trzeci na kolana:
— Panie! panie! — szepnął — dopomóż mi, ponieważ sam sobie dopomagam.
I wymówiwszy tę prośbę, uczepił się rękami liny i zaczął spuszczać się, nie zważając na zadra-