Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/630

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wyszedł naprzeciw niego dozorca. Za nim w niejakiej odległości stał w cieniu drugi człowiek.
— Nazywam się Benvenuto Cellini — rzekł.
— Czego pan żądasz? — zapytał dozorca.
— Pragnę się widzieć z jednym więźniem.
— Jak się nazywa?
— Askanio.
— Askanio nie może z nikim się widzieć.
— Z powodu?
— Jest obwiniony o zbrodnię pociągającą za sobą karę śmierci.
— Tem bardziej powinieneś mnie wpuścić do niego.
— W istocie, rozumowanie jest szczególniejsze — odezwał się żartobliwym głosem człowiek w cieniu ukryty, i o ile mi się zdaje niewłaściwe w tych murach.
— Któż się to naśmiewa z moich zapytań, kto się najgrawa z mej prośby? zawołał Beuvenuto.
— Ja — odezwał się głos — ja Robert d’Estourville prewot Paryża. Przyszła kolej na ciebie mości Cellini. Wszak wiesz, że los wojny jest zmienny. Wygrałeś pierwszą bitwę, teraz na mnie przyszła kolej. Zabrałeś nieprawnie mój pałac, ja zabrałem ci prawnie twego czela-