Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/581

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oba te zjawiska są jednem i temże samem, to jest, że zły duch, który się przechadza po nocy w ogrodzie w ubraniu mnicha, powraca z zapianiem koguta do głowy bożka Marsa, owego schronienia tak godnego potępieńca, i dla tego to płomienie pochłaniające go buchają oczami, nosem i uszami posągu.
— Cóż mi za bajki pleciesz drogi przyjacielu, zawołał Marmagne nie wiedząc czy uczeń żartował lub seryo mówił.
— Opowiadam powieść o widmie, nic więcej.
— Czy też młodzian tak rozumny jak ty może wierzyć podobnym niedorzecznościom?
— Nie wierzę im wcale, odpowiedział Aubry, dla tego też właśnie postanowiłem spędzić noc na topoli dla wyjaśnienia rzeczy i zobaczenia prawdziwego dyabła, który zakłócił spokój mieszkańców pałacu.
Udałem więc, że wychodzę a zamiast zamknąć drzwi za sobą, zatrzasnąłem je przed sobą, poczem niepostrzeżony wdrapałem się na topolę, którą wybrałem we dnie, jako najstosowniejsze miejce do moich spostrzeżeń, albowiem jest tak wysoką jak posąg Marsa.
Usadowiwszy się tedy pomiędzy gałęziami drzewa, nie zgadniesz pan nigdy com ztamtąd widział.