Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/578

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W istocie, odezwał się Marmagne z zarozumieniem właściwem trzpiotowi, musisz być czarownikiem; tak, wracam z Luwru, gdzie król przyjął mnie bardzo łaskawie i byłbym tam jeszcze pozostał, gdyby nie prześliczna hrabina, która mi dała poznać, że przekłada samotność nad tłumne zebranie. A ty zkąd wracasz?
— Ja? odpowiedział Aubry parsknąwszy śmiechem. Widziałem bardzo zabawne rzeczy. Biedny Benvenuto! O! słowo honoru, on na to nie zasłużył.
— Coź mu się przytrafiło?
— Naprzód jeżeli pan wracasz z Luwru, potrzeba ci wiedzieć, że ja idę z wielkiego Nesle, gdzie spędziłem dwie godziny na gałęzi jak papuga.
— Do kata, to położenie wcale nie było dogodne.
— Mniejsza o to, nie żałuję żem dostał kurczu w nogach, bo widziałem takie rzeczy mój drogi, że na samo wspomnienie pękam ze śmiechu.
Jakób Aubry zaczął się śmiać tak serdecznie, że Marmagne lubo nie wiedział jeszcze o co rzecz idzie, wtórował mu z całej siły. Margrabia chcąc jednak dowiedzieć się przyczyny tej wesołości, przerwał pierwszy jej wybuchy zapytaniem.
— A teraz mój dobry przyjacielu, gdym się