Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wielkim ją strachem przejęła, postanowiła zatem przykryć się z głową i czekać zmiłowania bożego.
Czekała tak godzinę, półtory a może dwie nawet; lecz ponieważ cicho było zupełnie, uniosła więc kołdrę powolutku, spojrzała jednem okiem a następnie obydwoma.
Widzenie znikło. Głowa Marsa nie błyszczała, ciemność panowała dokoła.
Pomimo ciszy uspokajającej, pani Ruperta spać już tej nocy nie mogła. Zacna kobieta leżała z oczami otwartemi do chwili, aż dzień nastał i upewnił ją, że godzina duchów minęła.
Takie było opowiadanie Ruperty; trzeba jednak przyznać, że to co mówiła większe wywarło wrażenie, niż historya wczorajsza; a najbardziej byli przejęci Herman i Perrina, Pagolo i Katarzyna.
Obaj mężczyźni zaręczali, że nic nie słyszeli, lecz głosem tak niepewnym, że Jakób Aubry zanosił się od śmiechu.
Pani Perrina zaś i Katarzyna nie odzywały się zupełnie, tylko mieniły się okropnie na twarzy, i gdyby było trochę widniej, spostrzeżono by zapewne, że czerwoność nadzwyczajna następowała z kolei po bladości śmiertelnej.
— Więc pani Perrine, zaczęła Katarzyna, która pierwsza przyszła do siebie, utrzymujesz, że