Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/522

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Doprawdy? więc nie czujesz w sobie tyle mocy, abyś mogła być obojętną przez sześć dni?
— Zgadzam się jeszcze na sześć dni; ale pan nie baw siedmiu...
— Nie lękaj się, powrócę w porę. Bywaj zdrowa Katarzyno.
— Bywaj zdrów panie — odpowiedziała Katarzyna z uśmiechem i płaczem zarazem.
Gdy Benvenuto kończył rozmowę z Katarzyną, prewot i d’Orbec powrócili z odbytej rewizyi.
Zostawszy sami panami swoich działań, oddali się poszukiwaniom z pewnym rodzajem szaleństwa; zwiedzali strychy, piwnice, sondowali ściany, poruszali meble; rozstawiali ludzi na wszystkich przejściach, zajmując się przeglądem z zapałem wierzyciela i cierpliwością strzelca; sto razy wracali w jedno miejsce, rozpatrywali każdy kąt po dwadzieścia razy, z zaciętością komornika wykonywającego przymus osobisty; nareszcie uważając wyprawę swoję za ukończoną, powracali zdyszani i zgrzani, nie nie odkrywszy.
— I cóż panowie — odezwał się do nich Benvenuto siadając na konia — nic nie zna-