Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stała przedemną w milczeniu, trzymając rękę na sercu i pochylona pod brzemieniem cierpień.
Wpatrywała się we mnie z boleścią, lecz bez wyrzutu.
Mój anioł mający opuścić ziemię, zdawał się mnie żegnać.
W tej postawie stała przez minutę, poczem wróciła do domu.
Nie miałem joj więcej widzieć na tym świecie.
Tym razem wybiegłem za miasto z obnażoną głową, lecz niepowróciłem nazajutrz, ani dni następnych, szedłem ciągle i zatrzymałem się dopiero w Rzymie.
W tem mieście przebyłem lat pięć i tam rozpoczęła się moja sława; potrafiłem zasłużyć na względy papieża; miałem pojedynki, trafiały się miłostki, zgoła wiodło się mi w moim zawodzie; nie byłem wszakże zadowolony i czegoś mi brakowało.
Wśród burzliwego życia, nie upłynął dzień jeden abym nie zwracał wzroku na Florencyę.
Nie było jednej nocy, żebym nie widział we śnie bladej i smutnej postaci Stefany, stojącej przed progiem domu ojca swojego i wpatrującej się we mnie.