Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a następnie z przymileniem. Gdy już dojdziesz do tego, powiem ci znowu co należy potem czynić.
— Lecz to może za daleko doprowadzić? Powinieneś przynajmniej być przy tem.
— Bądź spokojna Katarzyno, ja ukażę się w chwili potrzebnej. Zdaj się tylko na mnie i postąp według moich wskazówek. Teraz idź moja kochana i pozwól mi popracować.
Katarzyna odeszła skacząc i śmiejąc się już z góry z figla, jaki Cellini wypłata Pagolowi, którego jednak nie mogła się domyśleć.
Jednak Benvenuto po odejściu Katarzyny nie zajął się pracą jak to jej był powiedział: pobiegł szybko do okna wychodzącego skośnie na ogród małego Nesle i pozostał w zamyśleniu. Stuknięcie we drzwi nagle ocuciło go z marzenia.
— Do tysiąc katów! — zawołał zagniewany, kto tam znowu?... że też nie mogę bydź na chwilę spokojny, do milion dyabłów...
— Daruj mistrzu — odrzekł Askanio, lecz jeśli ci przeszkadzam to odejdę.
— Jakto! to ty moje dziecię?... O nie... nie, ty mi nigdy nie przeszkadzasz. Czegóż chcesz odemnie?
Benvenuto z pośpiechem sam otworzył drzwi swojemu ukochanemu uczniowi.