Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tej chwili Izabella pokazana się we drzwiach.
— Twoja pani spóźnia się coś — rzekł Benvenuto.
Złośliwa dziewczyna poszła do okna i spojrzała na zegar w dziedzińcu.
— Dopiero półtory godziny czekacie — rzekła, na cóź się użalasz?
A ponieważ Cellini zmarszczył brwi, uciekła z głośnym śmiechem.
Benvenuto zadając sobie gwałt, powściągnął się jeszcze.
Usiadł w milczeniu z założonemi rękoma; zdawał się spokojny, lecz gniew silny nim miotał.
Dwóch lokai stojąc nieruchomie przy drzwiach, spoglądali nań z powagą, która zdawała mu się drwinami.
Kwadrans wybił; Benvenuto rzucił okiem na Askania i ujrzał go bledszym niż dotąd.
— Cóż to — zawołał nie mogąc się już powściągnąć, więc ona tak robi naumyślnie! Dosyć długo wierzyłem temu co mi mówiono i czekałem przez grzeczność; lecz jeżeli to jest obelga, nie ścierpię jej nawet od kobiety. Chodźmy, Askanio.
Mówiąc to, Benvenuto podniósł swoją potężną dłonią niegościnną ławkę, na której złośliwość