Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziny a uwolnię od męczarni biednego Benvenuta. Stawmy się na jego miejscu, musi bardzo cierpieć; nie przyzwyczajony jest do podobnego obejścia; dla niego Louwr jest zawsze otwarty, król zawsze widzialny. W istocie, chociaż zasłużył na to, żałuję go. Musi się niecierpliwić, nie prawdaż? nie mogąc wywrzeć swojej wściekłości! A! a! a! Długo śmiać się z tego będę. Ale mój Boże! cóż to ja słyszę? ten głos donośny... ten hałas...
— Może to ten przeklęty człowiek... znudził się w czyścu — rzekł prewot odzyskując nadzieję.
— Chciałabym to widzieć — rzekła księżna zbladłszy — chodźcie ze mną panowie, chodźcie.
Benvenuto, skłoniony powodami jakie przytoczyliśmy do zawarcia pokoju z potężną faworytą, na drugi dzień po swojej rozmowie z Primaticciem, wziął małą wazę srebrną wyzłacaną, którą przeznaczył na okupienie swojej spokojności i wspierając Askania słabego jeszcze i bladego, udał się do pałacu Etampes.
Spotkał naprzód lokai, którzy nie chcieli oznajmić go tak wcześnie swojej pani, i stracił dobre pół godziny na upieraniu się.
To już rozgniewało go nie mało.
Izabella wreszcie nadeszła i zgodziła się oznajmić go pani d’Etampes; powróciła wkrótce oświadczając Celliniemu, że księżna ubierała się