Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zrozumiałam — rzekła księżna spokojnie i nie okazując aby objawienie tego morderczego zamiaru sprawiło na niej jakiekolwiek wrażenie.
— I cóż wicehrabio, widzę, że jesteś człowiekiem przezornym i że niebezpiecznie być twoim nieprzyjacielem.
— Lecz co mówisz pani o moim zamiarze?
— Rzecz jest ważna w istocie i wartoby może nad nią się zastanowić; lecz co wam mówiłam, każdy wie, sam król nawet, że ten człowiek zranił głęboko moję dumę. Nienawidzę go... tyle ile mojego męża lub panią Dianę; i dalibóg, sądzę, że mogę wam przyrzec... Lecz co to jest, Izabello, dla czego nam przerywasz?
Te ostatnie słowa księżnej wymówione były do jednej z jej kobiet, która weszła zmieszana.
— Wybacz pani — rzekła Izabella — lecz ten artysta florencki, ten Benvenuto Cellini, przyszedł z najpiękniejszą wazką wyzłacaną, jaką tylko można sobie wyobrazić. Powiedział bardzo grzecznie, że przybył ofiarować ją księżnie pani i prosi niezwłocznie o pozwolenie pomówienia z nią przez chwilę.
— Aha! — odrzekła księżna z zadowoleniem złagodzonej dumy — i cóżeś mu odpowiedziała Izabello?
— Że pani jest nieubrana i że ją uwiadomię.