Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małemz twojej pani wspaniałości; i naturalnie rzuciliśmy oczyma na pałac Nesle, który się dostał w tak złe ręce.
— A! a! — rzekła księżna. Słucham cię z całą, uwagą.
— Wicehrabia, pani, przyjął zrazu moję ofiarę z wielką skwapliwością; lecz po namyśle, waha się i obawia tego strasznego Benvenuta.
— Za pozwoleniem, mój szanowny przyjacielu — przerwał wicehrabia de Marmagne — tłomaczysz się bardzo źle. Nie lękam się Benvenuta, lecz gniewu króla. Nie obawiam się wcale być zabitym przez tego nieokrzesanego włocha — jak pani mówi — lecz boję się abym go nie zabił i tym sposobem nie pozbawił naszego króla sługi, którego zdaje się bardzo cenić.
— Ośmieliłem się, pani, zapewnić wicehrabiego, że wrazie potrzeby może liczyć na jej protekcyę — dodał prewot.
— Nigdy jej nie odmawiałam moim przyjaciołom — rzekła księżna — a zresztą, czy nie masz za sobą lepszej odemnie przyjaciółki: słuszności? Czyż nie postępujezz w myśl życzeń króla?
— Jego królewska mość — odpowiedział