Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wychodząc z Luwru, spotkał Primaticcia tam właśnie idącego.
— Gdzie spieszysz tak wesoło, kochany Benvenuto? — rzekł Primaticcio do Celliniego, który przechodził nie widząc go.
— A! to ty Francesco — zawołał Cellini. — Tak, masz słuszność, jestem uradowany, gdyż widziałem naszego wielkiego, naszego wspaniałego Franciszka I-go.
— A czy widziałeś panią d’Etampes? — zapytał Primaticcio.
— Przemawiał do mnie słowy, których nie śmiem powtórzyć, Francesco, chociaż powiadają, że skromność nie jest moim głównym przymiotem.
— Lecz co ci powiedziała pani d’Etampes?
— Nazwał mię swoim przyjacielem, pojmujesz Francesco? Mówił ze raną poufale tak jak rozmawia z swoimi marszałkami. Nakoniec oświadczył, że gdy ukończę mojego Jowisza, będę mógł prosić go o co będę chciał i naprzód zgadza się na wszystko.
— Lecz co ci przyrzekła pani d’Etampos?
— Jakiż dziwak z ciebie, Francesco.
— Dla czego?