Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale ja tego nie mówię — odrzekła żywo wzruszona Blanka — nie jestem tu panią. Zostań pan jednak na dziś przynajmniej, chociażby zakaz mojego ojca rozciągał się do tego, który go ocalił; zostań pan, chociażby dla tego, aby przyjąć moje podziękowania.
— O pani — rzekł Askanio — ja to dziękuję ci z głębi serca. Lecz pozostając, czy nie przeszkodzę twojej przechadzce? Może miejsce, w którem się znajduję, jest źle wybrane?
— Bynajmniej — odrzekła Blanka siadając machinalnie na drugim końcu kamiennej ławki i nieuważając tego w swojem pomieszaniu.
W tej chwili pani Perrine, która stała opodal i ani się ruszyła podczas nagany Blanki, zakłopotana nakoniec położeniem i milczeniem swojej młodej pani, wzięła pod rękę panią Rupertę i oddaliła się z nią razem.
Dwoje młodych ludzi zostało sam na sam.
Blanka miała oczy zwrócone na książkę, i Die spostrzegła zrazu odejścia ochmistrzyni, a jednak nie czytała, gdyż miała jakby obłok przed oczyma.