Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło, wesołością tchnęło; od dwóch miesięcy dziesięć warsztatów, dwa kowadła i w głębi zaimprowizowana kuźnia, zapełniły ogromną salę. Rysunki, modele; półki obciążone cęgami, młotkami i pilnikami; pęki szpad z rękojeściami cudownie rzeźbionemi i klingami rzniętemi „á jour;” trofea z kasków, zbroi i nabitych złotem puklerzy, na których w płaskorzeźbie wyryte były miłostki bogów i bogiń, jak gdyby przez to chciano podać zapomnieniu cel na jaki były przeznaczone, wszystko to stroiło szarawe mury.
Słońce szeroko zaglądało wielkiemi poroztwieranemi oknami, a powietrze weseliło się śpiewami rzeźkich i zwinnych robotników.
Refektarz kardynalski zamienił się w pracownię złotnika!
Jednak tego wieczora 10 lipca 1540 roku, świętość niedzieli uczyniła chwilowo salę tak spokojną, jaką była przez wiek cały.
Lecz stół, na którym widać było w nieładzie resztki wybornej kolacyi, oświecone wykwintną lampą, zda się z ruin Pompei wydobytą, zaświadczał, że jeżeli tymczasowi mieszkańcy domu kardynalskiego lubili niekiedy spoczynek, to wcale nie byli zwolennikami postu.
Gdy wszedł Askanio, cztery osoby znajdowały się w pracowni.