Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeli przyjmiesz przyjacielską radę, udaj się raczej do sprawiedliwości i zanieś skargę naprzykład do prewota Paryża. Zegnam więc i życzę pomyślności.
I kapitan gwardyi królewskiej oddalił się drwiąc, co sprawiło, że tłum widząc uśmiech na twarzy reprezentanta wyższej władzy, zaczął go naśladować.
— Śmieje się ten najlepiej kto się w końcu śmieje — rzekł Benvenuto Cellini. — Naprzód! Herman, naprzód!
Herman podjął znowu belkę i gdy Cellini, Askanio i dwóch lub trzech najzręczniejszych strzelców z oddziału, z muszkietami w ręku, gotowi byli dać ognia na mury, cały ten oddział jak żyjąca machina zbliżył się do małych drzwi, które łatwiejsze były do wyważenia niż brama.
Lecz gdy podszedł do muru, grad kamieni osypał go z góry, chociaż niewidziano nikogo, gdyż prewot kazał ułożyć te kamienie na wałach jak drugi mur leżący na pierwszym, i dosyć było popychać kamienie końcem palców, ażeby upadając, przygniatały oblegających.
Dlatego ci ostatni nie spodziewając się gradu co ich osypał, cofnęli się.
Jakkolwiek nie przewidzianą była ta straszna obrona, nikt nie został raniony wyjąwszy Pa-