Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zebrałem was, ażebyście pracowali jako złotnicy a nie walczyli, to pewna; lecz od dwóch miesięcy, gdy jesteśmy razem, znamy się już wszyscy dostatecznie; sądzę więc, że w ważnej potrzebie będę mógł liczyć na was, tak jak wy możecie zawsze liczyć na mnie. Wiecie o co idzie: jest nam tu niedogodnie, brak miejsca i powietrza i niemożemy przedsiębrać większych dzieł. Król, jak byliście świadkami, raczył ofiarować mi mieszkanie obszerniejsze i dogodniejsze, lecz ponieważ niema tyle czasu, aby mógł zajmować się tak drobnemi rzeczami, pozostawił mi staranie umieszczenia się samemu. Tego tedy mieszkania, tak wpaniałomyślnie ofiarowanego przez króla, nie chcą mi oddać i trzeba go wziąć przemocą. Prewot Paryża, który zatrzymuje go wbrew rozkazom Jego królewskiej mości, nie wie z jakim człowiekiem ma do czynienia a skoro mi czego odmawiają, tem bardziej upieram się przy swojem. Czy macie chęć dopomagania mi? Nie ukrywam przed wami, że jest niebezpieczeństwo; mamy wydać bitwę, przedsięwziąć szturm i inne nie zbyt niewinne rozrywki. Niema się niczego obawiać od policyi ani straży; mamy upoważnienie Jego królewskiej mości; lecz może być który zabity, moje dzieci. Niech więc ci, którzy niemają ochoty, nie robią ceremonii; żądam tylko serc odważnych. Choć mnie pozostawicie