Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dlatego nazajutrz przybył w naznaczoną, godzinę i został wprowadzony natychmiast, co zdało mu się dobrą wróżbą.
— I cóż panie sekretarzu — rzekł Banvenuto — czy włoch jest kłamcą, czy powiedział prawdę?
— Najzupełniejszą prawdę.
— To szczęście.
— Król rozkazał mi wręczyć panu akt donacyi w zupełnej formie.
— Przyjmę go z wdzięcznością.
— Jednak... — mówił dalej wahając się sekretarz skarbu...
— No! cóż tam znowu?
— Jednak, jeżeli pozwolisz pan dać sobie dobrą radę...
— Dobrą radę! do licha! jest to rzecz rzadka; mów, mów panie sekretarzu.
— Abyś poszukał sobie na pracownię innego miejsca, a nie Wielkiego Nesle.
— Doprawdy! — odpowiedział Benvenuto drwiąco — sądzisz pan, że mi nic będzie dogodny?
— I owszem! muszę nawet prawdę powiedzieć, że trudno by było znaleźć lepsze miejsce.
— A więc dlaczego?