Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/585

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uznani za gwardzistów przez pana de Lafayette i ministra wojny.
Wielki okrzyk radości i uwielbienia rozległ się w murach izdebki Ludwika.
— Co zaś do broni — ciągnął bohater — mam środek jej zdobycia. Zanominujcie zaraz z pomiędzy siebie porucznika i sierżanta. Te dwie powagi towarzyszyć mi będą w wyprawie.
Słuchacze spojrzeli po sobie niepewni.
— Kogo radzisz wybrać Pitoux? — spytał Maniquet.
— To mnie nic zgoła nie obchodzi — rzekł Pitoux z pewną godnością — wybory nie znoszą żadnych wpływów, zbierzcie się, wybierzcie dwóch wymienionych starszych, tylko żeby to byli ludzie pewni. Oto wszystko, co mam miałem do powiedzenia. Idźcie!
Po tych słowach z królewskim dostojeństwem wymówionych, Pitoux pożegnał żołnierzy i pozostał sam ze swoją wielkością.
Wybory trwały godzinę. Porucznik i sierżant zostali zamianowani: sierżantem został Klaudjusz Tellier, porucznikiem, Dezyderjusz Maniquet. Anioł Pitoux, zatwierdził obu, a potem rzekł:
— Teraz panowie, ani chwili do stracenia nie mamy.
— Tak, tak, uczmy się manewrów! — zawołał jeden z najzapaleńszych.
— Zaraz — odparł Pitoux — przedewszystkiem dostańmy broni.
— Słusznie — rzekła straszyzna.
— Nie możnaby uczyć się kijami?...
— Postępujmy po wojskowemu — powiedział Pitoux, widząc ogólny zapał do sztuki, której uczyć nie mógł, bo jej sam nie umiał — żołnierze, którzy chcą strzelać z kijów to śmieszne, nie zaczynajmy od śmieszności!
— Prawda! — odpowiedziano — karabinów!
— Chodźcież ze mną, poruczniku i sierżancie, reszta niech czeka naszego powrotu.
Odpowiedziano mu pełnem uszanowania przyzwoleniem.
— Mamy jeszcze sześć godzin dnia. To aż nadto aby pójść do Villers-Coterets, załatwić tam interes i wrócić.
— Naprzód, marsz! — zawołał Pitoux.