Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/548

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lecz prawdę powiedziawszy, kask to i pałasz, polecał Ludwika Pitoux uwadze współobywateli.
Oprócz zawodów miłosnych, powrót jego był pod każdym względem szczęśliwy.
Niektórzy mieszkańcy Villers-Cotterts, co w przeddzień towarzyszyli mu do księdza Fortiera i do drzwi ciotki Anieli, postanowili przeprowadzić go z Villers-Cotterets do Haramontu.
A gdy uczynili co było ich zamiarem, mieszkańcy Haramontu ocenili jeszcze lepiej a raczej jeszcze sprawiedliwiej swojego współobywatela.
Grunt wprawdzie przygotowany był do przyjęcia ziarna. Pierwsze przejście Ludwika pozostawiło ślad w ich umysłach.
Więc zaszczyceni drugim niespodziewanym powrotem Ludwika, mieszkańcy Haramontu, otoczyli go poważaniem i prosili, aby spoczął pod czterema lipami, ocieniającemi plac wioski, tak jak proszono Marsa do Tessalji na rocznicę triumfów.
Pitoux tem łatwiej na to przystać raczył, że zamiarem jego było osiedlić się w Haramoncie. Jeden z wojowniczych umysłów wynajął mu u siebie pokój umeblowany.
Było tam łóżko z siennikiem, stół, dwa krzesła i dzbanek wody.
Właściciel ocenił to sześć franków rocznie, co wynosiło wartość dwóch potrawek z ryżem.
Zgodziwszy się na cenę, Pitoux objął izdebkę wposiadanie, zapłacił napitki za tych co z nim przybyli, a ponieważ wypadki i jabłecznik zawróciły mu głowę, przemówił z progu domostwa.
Był to wielki wypadek, ta przemowa Ludwika, i cały Haramont zebrał się dokoła niego.
Pitoux był trochę duchownym i znał sztukę wymowy, znał owe osiem słów, któremi urządziciele narodu, jak ich nazywał Homer, poruszali w owej epoce masy ludu. Daleko mu było do pana de Lafayette‘a, ale też daleko Haramontowi do Paryża.
Pitoux zaczął od wstępu z którego i wymagający ksiądz Fortier byłby zadowolony.
— Obywatele!... — rzekł — współobywatele, słodkie to słowo, zwracałem je do innych francuzów, bo wszyscy francuzi są braćmi, ale teraz mówię do prawdziwych bra-