Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Głupstwo to jakieś, te zawsze pleonazmy, książka to napisana przez człowieka.
— Z tem wszystkiem, kochany ojcze — rzekła Katarzyna wiedziona instynktem kobiecym, błagam cię, schowaj ją dobrze! Nie narażaj się na kłopoty, bo co do mnie drżę z obawy.
— Dlaczegóżby broszura ta miała szkodzić mnie, jeżeli nie zaszkodziła autorowi?
— Skąd wiesz, kochany ojcze?... Tydzień już jak ten list pisany, a paczka nie mogła iść tak długo.
— Ja też dziś rano list dostałem.
— Od kogo?
— Od Sebastjana Gilberta, który również napisał do nas; a nawet prosił mnie o doniesienie jego mlecznemu bratu, wielu różnych rzeczy; zupełnie o tem zapomniałem...
— A więc?
— A więc pisze Sebastjan, że od trzech dni oczekuje na ojca w Paryżu, że powinien on był już przybyć, ale nie przybył dotąd...
— Panna Katarzyna ma zatem rację — rzekł Pitoux — to opóźnienie, nie jest bodaj naturalne.
— Cicho tchórzu i przeczytaj rozprawę doktora, fuknął dzierżawca — przeczytaj ją, a staniesz się nietylko uczonym, ale i człowiekiem, co ważniejsze.
Pitoux wziął książkę pod pachę z tak uroczystą miną, że do reszty zjednał sobie serce Billota.
— A teraz — powiedział ten ostatni, czyś jadł obiad?
— Nie panie, — odpowiedział Pitoux z tą samą nawpół religijną, a nawpół bohaterską postawą, jaką przybrał od czasu, gdy mu książka została doręczona.
— Wypędzono go właśnie podczas obiadu — wtrąciła młoda dziewczyna.
— A zatem — powiedział dzierżawca — idź do matki Billot i poproś o obiad, a od jutra zaczniesz pracować.
Pitoux wymownem spojrzeniem podziękował dobremu człowiekowi i poprowadzony przez Katarzynę, udał się do kuchni, zostającej pod wyłącznym zarządem pani Billot.