Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/489

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aby jechał coprędzej do Paryża. Na czele gwardji królewskiej i pułku flandryjskiego, przejedzie się szczęśliwie...
— Czy to takie twoje zdanie, pani de Charny? — zapytał Ludwik XVI.
— Tak, Najjaśniejszy Panie, jeżeli uda się jednocześnie przejechać granicę, jeżeli nie...
— To?
— To lepiej zostać.
Król schylił głowę.
Pozostał nie dlatego, aby miał odwagę pozostać, ale ponieważ nie miał siły pojechać.
Pocichu wyszeptał:
— Wygnaniec! wygnaniec!
Potem zwrócił się do Andrei i rzekł:
— Niechaj królowa jedzie sama.
Andrea wyszła spełnić polecenie.
W pięć minut potem weszła królowa i usiadła obok króla.
— Poco pani przychodzisz? — spytał Ludwik XVI.
— Aby umrzeć razem z tobą, Najjaśniejszy Panie! — odparła Marja Antonina.
— A! — szepnął Charny — to prawdziwie pięknie...
Królowa słysząc to, zadrżała.
— Zdaje mi się — rzekła — że lepiej mi będzie umrzeć, niż żyć.
W tej chwili bębny gwardji narodowej grzmiały pod samemi oknami pałacu.
Gilbert wpadł zadyszany.
— Najjaśniejszy Panie! — zawołał — nie masz się Wasza Królewska Mość czego obawiać, pan de Lafayette jest na dole.
Król nie lubił Lafayetta, ale politykował z nim.
Królowa, przeciwnie, nienawidziła generała i nie kryła swej nienawiści.
Gilbert nie otrzymał odpowiedzi, nie zrażony jednak milczeniem królewskiem, powtórzył:
— Czy Wasza Królewska Mość słyszał, com powiedział? Pan Lafayette jest na dole i czeka na rozkazy.
Królowa milczała.
Król się przezwyciężył.
— Proszę mu podziękować i poprosić na górę.